wtorek, 11 października 2016

Rudy Pamiętnik - Prolog

Witam,
Mamy na dzisiaj prolog. Od razu mówię, że jestem świadoma, że to jest przedstawienie tego jak w dalszym ciągu będzie wyglądało opowiadanie. Chciałam was w pewien sposób przekonać, że Ginny nie będzie nudną bohaterką, która należy tylko i wyłącznie do drugiego planu.
Możecie się spodziewać takich historii właśnie u mnie. Mało spotykanych, niedocenianych, ale także takich, które znajdziecie na połowie blogów. Bardzo mi się to uśmiecha, bo chciałabym zainteresować swoim blogiem każdego. Mam świadomość płynącego wyzwania i odpowiedzialności, ale czemu nie zaryzykować? Sami wypowiedzcie się na ten temat.

Zostawiam was z prologiem sam na sam.
#Nath

***

          Kojarzycie ten moment jak wszyscy na Ciebie czekają, bo dzisiaj jest Twój dzień, a ty nie masz ochoty ruszyć się z wygodnego łóżka? Tak, o tym właśnie mówię. Połowa rodziny, przyjaciele i możliwe, że nawet zwierzęta, czekają aż Jaśnie-Pani-Śpiąca-Królewna łaskawie zaszczyci ich swoją obecnością. W końcu nikt nie wyprawi ci 17 urodzin po raz drugi.
          Taaak… Gdyby mi chociaż na tym zależało. No dobra, będę mogła używać teraz różdżki w każdej chwili, iść na lekcje teleportacji… To akurat są dobre strony tego dnia, ale reszta? Najcudowniejsze życzenia od braci, którzy i tak za chwilę będą cię wyzywać, bo ich nie obchodzi, że jesteś już pełnoprawną czarownicą. Rodzice, którzy wciąż uważają cię za pięciolatkę i swoimi objęciami o mało co nie łamią ci żeber. Przyjaciele, których kochasz nad życie i cieszysz się na ich widok, ale kompletnie nie wiedzą co ci podarować, więc wymyślają jakieś projekty w stylu „zrób to sam”. Ciotki, które nie potrafią powstrzymać ślinotoku przy każdym cmoknięciu w policzek i wypowiadaniu rozmaitych zdań jak to pokładają w Tobie największe nadzieje. Wujkowie… Nawet nie wiem po co o nich wspominać. Zazwyczaj wygląda to bardzo formalnie – podanie ręki i jeden, krótki tekścik typu „Nooo… To sto lat młoda”. Zastanawiacie się czemu "młoda"? Zdziwię was, nie dlatego, że jestem najmłodsza z rodziny, to kwestia tego, że oni kompletnie nie pamiętają jak mam na imię. To i tak dobra zamiana niż mówienie "Ej, Ty!". Nadeszła pora na prezenty, które będziesz musiała przyjąć, chociaż nie masz pojęcia do czego służą lub udawać, że ten sweter z wydzierganą siedemnastką jest prześliczny, a w rzeczywistości nawet raz go nie założysz, bo jedyna okazja to właśnie dzień Twoich urodzin. Babki pragnące stadka prawnuków, bo w Twoim wieku to już powinnaś mieć dawno narzeczonego i zaplanowany cały życiorys, a jak!
          Ktoś liczył? Ja przestałam po „ciotkach”. Nie ważne, ale możecie zauważyć jak dużo jest minusów przy tych jakże pokaźnych – wbrew pozorom – plusach. Czy tylko ja jestem osobą, która pragnie spokoju i najzwyklejszego obiadu w gronie bliskich by nie zaburzać tradycji? Potem można ewentualnie wybrać się ze znajomymi do pobliskiego baru jak na normalnych nastolatków przystało.
          Czy ktoś jeszcze pamięta, że zaledwie kilka miesięcy temu była wojna? Jak można świętować takie mało ważne rzeczy jak urodziny, kiedy tyle osób poległo w imię dobra naszego świata. Ile ludzkich dusz ucierpiało w tym starciu, ile krwi zostało rozlanej… Każdy powtarza by „żyć dalej” i będzie dobrze, ale co z tymi co sobie nie radzą z utratą bliskich, na przykład brata? Z tymi to pewnie od razu do Munga i będzie po sprawie, po co nam ktoś taki. Nie wszyscy mają silny charakter i potrafią panować nad emocjami po jakich wydarzeniach. Wsparcie w takich chwilach jest najważniejsze, ale jak przyjaciele powtarzają wciąż tą samą mantrę pod tytułem "będzie dobrze" to aż ci się zbiera na wymioty, a o rodzicach nie chce mi się już wspominać. Ja rozumiem, że nikt nie chce tracić życia na opłakiwanie i żałobę, ale Ja taka nie jestem. Nie będę cieszyć się głupotami i myśleć o swojej przyszłości skoro nie pogodziłam się z teraźniejszością.
          Eh…
          Dużo się zmieniło i już nigdy nie będzie tak samo. Chciałabym zacząć żyć normalnie, ale to zdecydowanie za trudne dla tak emocjonalnej osoby jak Ja…
          - Ginny! Wstałaś już? – po całym domu rozległ się echem krzyk mamy, która zdecydowanie była coraz bardziej zniecierpliwiona, że nie zeszłam na dół. No dobra, wołała mnie już chyba z pięć razy, ale muszę mieć trochę czasu na to by przygotować się mentalnie na to starcie z rodziną.
          Z wielkim bólem serca wstałam z łóżka i spojrzałam przez okno. Wszystko wyglądało podobnie jak na wesele Fleur i Billa. Jeden wielki namiot rozstawiony przed samym domem. Widać było Hermione i Rona, którzy pospiesznie wybiegali z domu i układali półmiski na stołach. Oh, najmłodszy brat na pewno nie był zadowolony, że musi to robić kiedy Harry i George latali na miotłach i rzucali do siebie piłką. Po kuchni latały garnki, a drzwi wejściowe co chwilę stukały, bo przychodzili nowi goście. Zapowiada się niezapomniany dzień...
          Z tego co zaobserwowałam wczoraj wieczorem to miało być bardzo dużo mięsa, ale to nie jest nowość w naszym domu. Przy każdej większej okazji czy imprezie wszyscy stają na głowie by wykarmić te stado. Tak, mam dużą rodzinę dlatego wiem jak to jest gdy wszyscy się zjeżdżają. Dodając do tego jeszcze przyjaciół rodziny i moich... No nie wiem jak ci wszyscy ludzie mają się tu pomieścić. 
          Nie miałam ochoty dłużej obserwować tego bałaganu. Zabrałam ze sobą rzeczy, które przygotowałam razem z pomocą Miony na dzisiejszy dzień. Specjalnie kilka dni temu zabrała mnie na wielkie zakupy bym mogła się ubrać w coś "wyjątkowego". Może i nie jestem zadowolona z tego, że będę w centrum uwagi, ale skoro już mi się tak stać to przynajmniej mam zamiar być przygotowana. Ruszyłam do łazienki by wziąć szybki prysznic. Delikatnie zakręciłam włosy by nie wyglądały jak druty i zaczęłam się ubierać. Oliwkowa sukienka podkreślała kolor moich rudych włosów. Czy tylko ja nie zachwycam się ich barwą? Mogły by być bardziej zwyczajne i mniej rzucające się w oczy. Do tego wszystkiego była złota biżuteria z beżowymi elementami i mleczne obcasy. Dodałam do tego trochę bezbarwnego błyszczyka i tusz, bo właściwie co tu można więcej zrobić? Może innym razem byłabym zadowolona ze swojego wyglądu, ale teraz... Nie bardzo mnie to obchodziło. Patrząc w lustro widzę Ginny, ale to już nie ta sama co kiedyś.
          Jedyne co się nie zmieniło od czasów wojny to to, że wciąż kocham Harry'ego Pottera. On jako jedyny robi to co powinien i rozumie moje cierpienie. Stracił najbliższe osoby, wie jak się czuje teraz. Zawsze jest kiedy go potrzebuje, no może ostatnio nie tak często, bo dostał propozycję pracy w Ministerstwie, ale znajduje czas - to jest najważniejsze. 
          Ruszyłam schodami na dół i już po chwili wiedziałam, że nie dam rady dotrwać do końca...

***

          Impreza bardzo się rozkręciła. Każdy wyglądał jakby się świetnie bawił. Hermiona zaciągała co chwilę Rona na parkiet, chociaż pozornie bardzo się sprzeciwiał, ale jego uśmiech wskazywał coś zupełnie innego, w końcu swojej dziewczynie nie będzie odmawiał. Harry bardzo dużo czasu spędzał z Georgem i razem starali się zapewnić rozrywkę najmłodszym członkom rodziny. Luna co chwilę tańczyła albo siedziała z Nevillem, z którym - jak widać – świetnie się dogadywała. Ciotki i wujkowie pogrążeni byli w rozmowach na tematy Ministerstwa, ale to właściwie normalne w ich wieku. Każdy interesuje się wszystkim i każdy wszystko wie. Zdawałoby się nawet, że prócz dodatków magicznych, aż tak nie różnimy się od mugoli. Z tego co mi opowiadał Harry to na każdej jakieś większej imprezie u jego wuja, tematy polityczne to był motyw przewodni.
          Mogłoby się wydawać, że wszystko jest wspaniale, lecz tylko jedna osoba nie jest tak bardzo zadowolona i chętna do zabawy – Ja. Już od kilku godzin zastanawiam się jak uciec do swojego pokoju, ale za każdym razem jak próbowałam się wymknąć, wpadam na kogoś i znów musiałam się wrócić. Sprawiam wrażenie zmęczonej, ale szczęśliwej, bo niestety nie jestem aż tak dobrą aktorką jaką bym chciała być. Liczenie każdej minuty do końca stało się już mantrą.
          - Hej, Ginny. Nie wyglądasz zbyt dobrze. – zaczęła Luna przysiadając się do mnie.
          Ja jedynie posłałam jej kiepski uśmiech, wzięłam w ręce sok dyniowy i sączyłam go jakby od tego zależało moje przetrwanie.
          - Jestem zmęczona, to nic takiego – odparłam na odczepne. Nie chciałam nikomu psuć humoru, być kulą u nogi, bo właściwie to ja niby powinnam bawić się tu najlepiej. Rzeczywistość mogłam zostawić tylko sobie.
          - Nie martw się, za miesiąc wracamy do Hogwartu, mamy się z czego cieszyć. – powiedziała łagodnym i pocieszającym głosem, takim jak tylko panna Lovegood potrafiła. Nie czekając na moją odpowiedź, odeszła.
          - Tak, idealny powrót do wspomnień…

5 komentarzy:

  1. Hej :)
    Zostawiłaś u mnie notkę o swoim blogu, więc jestem. :)
    Prolog mi się naprawdę podobał, naprawdę. ;) W ogóle wyszedł Ci naprawdę długi. Nieczęsto trafiam na tak długie prologi (jednak czasami owe się zdarzają ;)). Podoba mi się twój styl pisania. Ładnie opisujesz wszystko i przyjemnie się to czyta.
    Ogólnie średnio przepadam za Ginny jako główną bohaterką, ale zapowiada się obiecująco, więc z chęcią przeczytam kolejne rozdziały. :)
    Chciałam jeszcze wspomnieć o kilku błędach, jednak nie było ich tak dużo. ;) Co najwyżej parę interpunkcyjnych i kilka literówek ;)
    Ogólnie naprawdę ciekawie się zapowiada. Czekam na next. :)
    Pozdrawiam i dużo weny życzę! ^^
    http://dramione-zapomnijmyoprzeszlosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, wiedziałam, że o czymś zapomnę xd
      Bardzo ładny szablon. ^^

      Usuń
    2. Własnie wiem, że Ginny nie uchodzi za bardzo "popularną" jeśli chodzi o opowiadania. Częściej jest postacią drugoplanową i raczej za dużo nie wnosi.
      No przyznam, ona nie jest moją ulubioną osobą, ale wiem, że można z niej wykrzesać bardzo dużo i ciekawa jestem jak wyjdzie mi ta "moja wersja".
      Dziękuje bardzo <3
      #Nath

      Usuń
  2. Heyo!
    Weszłam w ciekawości po tym, jak zostawilaś u mnie informację na blogu. Zaciekawilam się, ponieważ rzadko widuję Ginny jako główną bohaterkę.
    Zacznijmy od tego, że naprawdę przyjemnie czytało mi się prolog. Utrzymany w lekkim nastroju, który dodatkowo był podsycany cietymi komentarzami Ginny. Miło się zapowiada.
    Po drugie, podziwiam, że potrafisz tak dobrze pisać w pierwszej osobie. Niewielu się to udaje, bo zazwyczaj wychodzi takie gawędziarskie. U Ciebie tego nie ma, za co jest dodatkowy plus.
    Kolejny jest za Ginny. Ona też nie jest moją ulubioną bohaterką, w ogóle kobiety w "Harrym Potterze" mi się nie podobają. W kanonie Ginny jest Marysią Zuzanną (blee), co przyjęło się również niestety w fanfiction. A przecież to taka dobra postać! Ma niewykorzystany potencjał, można z nią zrobić dosłownie wszystko, nie tak jak z Hermioną. Możemy nadać Ginny różne cechy, bo było było niej mało w książkach. Trzeba się tylko postarać.
    Rozdział 1 przeczytam i skomentuję jutro, bo teraz dosłownie padam z nóg xd
    Pozdrawiam i weny życzę!
    CanisPL

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam :3
      Bardzo się cieszę, że jednak okazało się, że Ginny nie taka straszna jako główny bohater :)
      Mało czytałam ogólnie opowiadań pisanych w pierwszej osoby, ale też nie trudno mi stwierdzić, że nie należą one do najprostszych. Cały czas musiałam zwracać na formę w jakiej się zwracam, bo to dość ważne.
      Powiem ci tak. Kiedyś natrafiłam na stronkę gdzie było właśnie o tym, że Ginny jest bardzo niedocenianą postacią. Po tym wszystkim miała spore refleksje na ten temat i podjęłam się zadania. Zapragnęłam stworzyć coś nowego o naszej rudej bohaterce, która według mnie ma w sobie wiele odwali, nadmiernie cięty język i jest bardzo sprytna.

      Dziękuje bardzo za komentarz, to dla mnie wiele znaczy.
      Buziaki <3
      #Nath

      Usuń