hhhh
***Chłód doskwiera każdemu, ale nie tak jak mi. Stojąc jedynie w swetrze i jeansowych spodniach czuję jak ciarki przechodzą mi po całej skórze. Kto się tak ubiera jak jest -10 stopni? No chyba tylko ja, w końcu ta inteligencja mi się odbija. Jednak nie chciałam tu być, ale nie mam wyboru. Samotnie patrząc w niebo nade mną, zastanawiam się co się stało. Dlaczego zostałam sama, dlaczego nikogo nie obchodzi co się ze mną dzieje. Brak możliwości spotkania się z rodziną, znajomi, którzy cieszą się towarzystwem swoich bliskich, a ja dobijam się tekstem "Nie, no przecież nie musicie zostawać, ja chce pobyć sama." - Idiotka. Powinnam się teraz tak podpisywać na każdym eseju. Chyba w dzisiejszym dniu mogę jedynie czekać na cud, bo na nic innego liczyć nie mogę. Święta są podobno tak pięknym, rodzinnym i szczęśliwym czasem, a ja głupia stoję przed Hogwartem, gdzie zostały tylko takie wyrzutki jak ja.
- Co taka biedna, niewinna istota robi sama w nocy?
Odwróciłam się tak szybko, że aż kark mnie zabolał. Masując ręką podrażnione miejsce ujrzałam te szare tęczówki, które przy odbijającym się blasku księżyca przyćmiły by niejedną gwiazdę. Szkoda tylko, że należą do największego gbura na świecie.
- Czego chcesz Malfoy? - wypowiedziałam najbardziej jadowicie jak tylko mogłam.
- Po prostu martwię się o biedne dziewczynki, które pałętają się po zmroku. - wypowiedział te słowa z takim sarkazmem, że aż zrobiło mi się niedobrze.
- A weź się odwal. Nie mam nastroju na twoje docinki, więc powiedz szybko co masz do powiedzenia i odejdź. - skomentowałam i spojrzałam w niebo na znak, że mam go gdzieś. Nie miałam nastroju na kłótnie tego dnia.
- Może bym tak zrobił, bo wiesz, że sprawia mi to ogromną przyjemność - w tym momencie spojrzałam na niego pogardliwie, ale za chwilę jednak wróciłam do poprzedniej czynności. - Jednak dzisiaj postanowiłem mieć dzień dobroci dla szlam.
- Och Merlinie, jaki ty dla mnie łaskawy! - aż uniosłam ręce błagalnie na znak mojej ogromnej (udawanej) uciechy. Po chwili jednak posłałam mu sztuczny uśmiech i odwróciłam się na pięcie by odejść.
- No dobra, wygrałaś Granger! - zatrzymałam się i powoli odwróciłam się w stronę blondyna jednocześnie myślą "To my w coś graliśmy?", ale nic nie powiedziałam tylko skrzyżowałam ręce i czekałam na dalszy ciąg. Chłopak tylko odetchnął chwilę i zaczął wyglądać na lekko podenerwowanego - Dzisiaj jest Wigilia, oboje jesteśmy sami, nie mamy z kim spędzić tego dnia. Może dzień rozejmu? - dodał na koniec swój głupkowaty uśmiech, ale doceniam, bo starał się by był szczery, ale z drugiej strony zaszokowało mnie to na tyle, że nie wiedziałam do końca jak zareagować.
- Że co proszę? Draco Malfoy proponuje szlamie rozejm i chce z nią spędzić jeden z najbardziej "radosnych" i "szczęśliwych" dni? - powiedziałam z takim niedowierzaniem w głosie, że aż chyba on zaczął się zastanawiać czy dobrze zrobił - No jakoś ciężko mi uwierzyć w twoją dobroć wobec mnie.
- No już nie przesadzaj. Wiem, że dla ciebie to będzie wielki zaszczyt spędzić TAKI dzień w TAKIM towarzystwie - zaakcentował pokazując na siebie (kretyn) - Ale spokojnie, to tylko jednodniowy rozejm.
- Tak? - zaśmiałam się histerycznie (miało być złowieszczo, ale nie wyszło) - Ja się na nic nie godziłam jakbyś nie zauważył. Co ty sobie wyobrażasz? Po tym wszystkim co zrobiłeś mi i moim przyjaciołom mam tak po prostu zacząć z tobą rozmawiać jak z kolegą? Chyba sobie ze mnie żartujesz. Nawet nie wyobrażasz sobie ile przez ciebie wylałam łez i ile bólu zadałeś mi przez te wszystkie lata. Jeśli po tym dniu dalej masz zamiar zachowywać się jak Malfoy, którego znam to nie chce rozejmu. Nie będę się bawić w twoje gierki. Żegnam! - nie patrząc już na niego odwróciłam się i poszłam przed siebie. W jego oczach przez moment widziałam smutek, widziałam, że zrozumiał moje słowa. Szkoda tylko, że dopiero teraz usłyszał wszystko co czuje, mogłam wcześniej z siebie do wyrzucić.
Szłam, a raczej prawie biegłam. Byłam roztrzęsiona. Nie chciałam tego dnia płakać, ale to było silniejsze ode mnie. Otarłam rękawem łzy i poczułam jak ktoś złapał mnie za rękę. To znów on, wredna tleniona fretka, która raniła mnie przez cały pobyt w Hogwarcie. Już miałam powiedzieć co o nim myślę, lecz był szybszy.
- Przepraszam - powiedział szybko i puścił moją rękę. Ja nie dowierzając co się właściwie przed chwilą wydarzyło, stałam jak wyryta i patrzyłam się tępo na blondyna. Dopiero po chwili dotarły do mnie jego słowa. Gdy spojrzałam na niego to zauważyłam ból, smutek i żal. Wyglądał jakby te słowa, które wypowiedział były szczere. Pokręciłam lekko głową i spojrzałam ponownie na chłopaka.
- Możesz powtórzyć, bo chyba nie zrozumiałam. - zatrzymałam się na chwilę - Czy ty mnie przepraszasz?
- Tak - dodał krótko i wziął głęboki wdech by kontynuować - Chciałbym coś zmienić i chyba od tego powinienem zacząć naszą rozmowę.
- No co ty? - dodałam sarkastycznie, lecz za chwilę zrozumiałam, że to chyba w tym momencie jest trochę nie na miejscu, więc próbując naprawić swoją gafę, uśmiechnęłam się do niego by dodać mu odwagi.
- Wiem jak się zachowywałem przez te wszystkie lata, ale wiele się zmieniło. Nie chce żyć jak wcześniej, nie chce być niczyim pachołkiem, chce podejmować własne decyzje. - powiedział to tak, że nawet ja uwierzyłam, że teraz może się wszystko zmienić.
Spojrzałam na niego z delikatnym uśmiechem. Nie wiedziałam już co powiedzieć, jak zareagować, więc tylko podeszłam do niego trochę bliżej i przytuliłam do siebie. Nie wiem czemu, nie wiem po co, ale on wzbudził we mnie takie emocje, że miałam ochotę przytulić kogokolwiek. Było mi smutno, źle, byłam zaskoczona i samotna. Potrzebowałam chwili przyjemnego ciepła, którego tak dawno nie miałam.
Jedyne co mnie zaskoczyło jeszcze bardziej to to, że odwzajemnił uścisk.
***
ggggg